wtorek, 17 czerwca 2014

Śpiesz się!




"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze 
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje 
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna 
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego 

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna 
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor 
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej 
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu 
jak dzwięk troche niezgrabny lub jak suchy ukłon 
żeby widziec naprawde zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzec 
kochamy wciąż za mało i stale za późno 

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze 
a bedziesz tak jak delfin łagodny i mocny 

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiac o miłosci 
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą "
Jan Twardowski - Śpieszmy się

Recytowałam kiedyś ten wiersz, ale co ja wiedziałam o życiu. Literatura, muzyka, sztuka z wiekiem zmieniają swój wymiar. Dzisiaj odeszła ode mnie najbliższa mi osoba - moja mama.

Jakiś czas temu modliłam się do Boga o to, żeby mnie wykorzystał, ujął w swoim boskim planie. Powiedziałam mniej więcej tak - 

Dobrowolnie składam z siebie ofiarę za dusze cierpiące. Wszystko co mam, czego nie mam, czego nigdy nie będę miała, czego będę potrzebowała, a nie otrzymam, ofiarowuję Jezusowi, aby wybaczył grzesznikom i mnie samej. 

Nie wiedziała, że uderzy w najbliższą mi osobę. Myślałam o moim cierpieniu, mojej chorobie, ale wiedział, że to bym zniosła, a choroba mamy będzie dla mnie najgorszym, co może się aktualnie wydarzyć i to będzie najlepsza ofiara. Było mi ciężko, ale zgodziłam się. Wiedziałam, że moje świadectwo będzie silne, prawdziwe, nie tylko oparte na słowach, ale również doświadczeniu.
Kiedy wiedziałam, że jej czas się kończy powiedziałam:

Moje cierpienie związane z odejściem mamy ofiarowuję za tych, którzy osłabli w wierze w związku z odejściem ich bliskich, aby ulżyć ich cierpieniom. Nie pomagaj mi Boże, ześlij na mnie ich smutki i rozterki, nie oszczędzaj mnie. 

Jest ciężko, bo moja mama nie była tylko mamą, była przyjaciółką, była pocieszeniem i ulgą w smutkach. Teraz czuję się sama, nie mam nikogo bliskiego na tyle, aby powiedzieć mu to wszystko, co powiedziałabym mamie. Mam 19 lat, ale mój kontakt z rodzicielką był naprawdę dobry. Mogłam powiedzieć jej o wszystkim, dalej mogę, ale mi nie odpowie.

Wiem, że ona na mnie patrzy, rozmawia z Jezusem i wstawia się za mną i będzie to robić do mojej śmierci.

Nie pisałam nigdy świadectw wiary, nie wiem, co mogę dodać.

Z miesiąc przed śmiercią się wyspowiadała, przyjmowała w szpitalu Komunię Świętą, więc jej droga do raju jest prosta i niczym nie zagrodzona, co niezmiernie mnie raduje.

Ona tam na mnie czeka, a kiedy odejdę, przyjdzie po mnie i razem pójdziemy do Królestwa Pana Najwyższego i Jego Syna Jezusa Chrystusa, Zbawiciela.

Mimo cierpienia wiem, że pomogę moim smutkiem i to napełnia mnie pokojem, bo wiem, że to ma sens.
Ma sens.
Ma sens. 

 


8 komentarzy:

  1. Tak mi przykro :( Naprawdę...
    Nie wiem co powiedzieć.
    Mam nadzieję, że spotkamy się w Nowym Jeruzalem, na Nowej Ziemi, gdzie zobaczymy wszystkich ludzi zbawionych dzięki łasce Boga - z każdej epoki, z każdej rasy, narodu...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boze poplakalam się jak dziecko. Mialam w sobie tyle wiary i sily co Ty gdy tato umarl. Od tamtego czasu powtarzam codziennie 'Boze tylko nie odbieraj mi juz mamy'. Bede to nadal co dzien powtarzala. Moja mama tez jest moja przyjaciolka i nie moge jej stracic. Sam moge umrzeć ale nie.moge żyć bez niej. Roksi tak bardzo mi przykro. Nie wiem nad kim w tym momencie placze - nad Toba czy nad soba bo Twój wpis jest ucielesnieniem moich lęków. Nie wiem co jeszcze moge powiedziec wiem ze zadne słowa nie pociesza. Na co chorowała Twoja mama? Czy dlugo to trwało? Jak sobie teraz poradzisz kochana? Wiem ze Bóg jest wielka ostoją ja tez to czulam. Pomodle sie oby nie odebral Ci wiary jak mnie. Po śmierci taty nie mialam juz nic ale wiara zanim odeszła pomogła mi przetrwać ten trudny czas. Mam nadzieje ze masz kogos bliskiego kto Cie wezmie pod swoje skrzydla?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama brala mnie pod swoje skrzydła, to ona była tym kimś bliskim. Poza nią raczej nie otwieram się przed ciotkami czy wujkami.
      Mama miała raka. Nic jej nie mogło pomóc, ale jedno mnie pociesza - nie cierpiała. Na końcu jej nic nie bolało, tata powiedział jej, zeby odeszła sobie spokojnie, że my damy sobie radę, więc umarła godnie, wśród kochającej ją rodziny.
      Ja? Daję sobie radę, bardziej boję się o tatę, bo wiesz, ja ułożę sobie życie, założę rodzine, a to była miłość jego życia, do śmierci będzie sam, bo go znam, ja się wyprowadzę, bo muszę iść na studia, żal mi go.

      Usuń
    2. Dobrze, że masz tatę. Drugi rodzic jest bardzo ważny i mam nadzieję, że zastąpi CI w pełni mamę, tak jak mi moja mama zastąpiła tatę

      Usuń
    3. Nie, nie można zastąpić nikim nikogo. Ludzie są niezastąpieni. Z czasem można częściowo zapełnić pustkę.

      Usuń
  3. Wiara oparta na Chrystusie, na skale - nie zachwieje się... Gorzej, jeśli budujemy ją na emocjach czy ludziach - wtedy jest problem.
    Życzę Ci Roksano dużo siły!

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję...na pewno mama będzie czuwać nad tobą...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykro jest, kiedy odchodzą najbliżsi. Twoja mama zostanie w Twojej pamięci i to jest najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń