środa, 3 grudnia 2014

Trud i piękno powracania


Niestety moja przerwa trwała dłużej i okazała się bardzo ciężkim okresem w moim życiu. Po śmierci mamy, jak wiecie pojechałam do pracy nad morze, puściły wszystkie moje wewnętrzne blokady i oddaliłam się znacznie od Pana Boga. Trwałabym w tej ciemności, gdyby nie nowy ksiądz w mojej parafii, który otworzył mi oczy i przede wszystkim serce. Pokornie wracam znów.

Zastanawiałam się, czy mam dalej prowadzić tego bloga, skoro jestem taka nieidealna, taka grzeszna i słaba w swojej wierze. Doszłam jednak do wniosku, mam nadzieję, że to odpowiedź Pana Boga, że właśnie dlatego powinnam tego bloga prowadzić, bo czy są na świecie ludzie idealni? Mam nadzieję, że daję z siebie coś Wam, wiem jednak na pewno, że dużo mi samej dawało prowadzenie tej strony, otwierało mnie na łaskę Ducha Świętego.



Dzisiaj chciałabym napisać o fragmencie z Pisma Świętego o trędowatym, którego Pan Jezus uleczył. Dlaczego ten fragment? Wczoraj na spotkaniu Odnowy w Duchu Świętym, ksiądz Bogusław przeczytał nam ten fragment i zostawił nam go do rozmyślań.



"12 Gdy przebywał w jednym z miast, zjawił się człowiek cały pokryty trądem. Gdy ujrzał Jezusa, upadł na twarz i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». 13 Jezus wyciągnął rękę i dotknął go, mówiąc: «Chcę, bądź oczyszczony». I natychmiast trąd z niego ustąpił. 
Łk. 5,12-13


Cały czas się uczę. Wcześniej traktowałam Pismo Święte jak List od Boga, tak, zgadza się. Ale jedynie rozważałam słowa w nim zawarte.
Jaka jest różnica między rozmyślaniem, rozważaniem, a medytowaniem Słowa Bożego? Jak będę umiała, tak to wytłumaczę.
Czytamy Pismo Święte, rozmyślamy, co Bóg chciał nam powiedzieć. MYŚLIMY. Więc działa nasz rozum. Rozważając, staramy się wejść głębiej, być może wpleść to do naszego życia, ponieważ zawsze staramy się odnieść Słowo do naszej sytuacji, czy to w domu, czy naszych duchowych problemów. A MEDYTACJA? To już nie jest myślenie, to nie jest analizowanie czysto rozumowe. To nie my działamy w naszym sercu, a Duch Święty. Bóg daje nam pełne zrozumienie. Szczerze mówiąc pojęłam to dopiero wczoraj, spłynęła na mnie łaska i pokornie stwierdziłam, że o wierze to ja jeszcze nic nie wiem.
Mam jeszcze jedno porównanie subtelnych różnic między tymi trzema płaszczyznami poznania. Rozmyślanie to dotykanie patykiem tafli wody, rozważanie to wrzucenie tego patyka do wody, a przecież wiemy, że patyk nie utonie, natomiast medytacja to my, którzy wypływamy na głębie, zanurzamy się w Słowie Bożym, a na samym dnie naszego serca Duch Święty maluje obraz Jezusa, którego nie można wymazać. Postaram się w taki sposób analizować ten fragment.

Powróćmy więc do św. Łukasza. 

"Gdy przebywał w jednym z miast, zjawił się człowiek cały pokryty trądem."

Jezus znajdował się w jednym z miast i nauczał, w pewnym momencie zjawił się człowiek pokryty trądem. Po pierwsze, dla ludzi pokrytych trądem były osobne dzielnice, nie mogli oni przebywać wśród ludzi, ponieważ jak wiemy, trąd był zaraźliwy.
Jeśli więc ten człowiek przybył do miejsca, gdzie nauczał Jezus, musiał bardzo ryzykować. Ludzie w panice mogli go zabić. Wyobraźmy sobie, jak przepycha się przez tłum ludzi i za wszelką cenę chce dostać się do Chrystusa. On naprawdę tego chce, ryzykuje życie, wiec musi być pewien, że Jezus naprawdę może go uzdrowić. Co więc zrobił, kiedy udało mu się wreszcie stanąć przed Panem?


Gdy ujrzał Jezusa, upadł na twarz i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić».

Ujrzał Jezusa i UPADŁ na twarz. Upadł, nie uklęknął, nie stanął, nie położył się, on UPADŁ. Był wręcz zdesperowany. Pełen pokory leżał przed Jezusem i powiedział, "Panie, JEŚLI CHCESZ, możesz mnie oczyścić". Jakie uniżenie i pokora w tym człowieku. My zazwyczaj modlimy się "Panie, pomóż mi, jestem samotna, moja mama jest chora, potrzebuję pieniędzy itd". Czy naprawdę szczerze mówimy do Boga, że JEŚLI CHCE może nam pomóc? Czy prosimy, ale całkowicie poddajemy się Jego woli? Ten człowiek cierpi straszny ból, wiemy jakie są objawy trądu. Ale jest przygotowany na to, że Jezus mu odmówi, mimo, że ryzykował, przyszedł do miejsca, gdzie mógł stracić życie, nie błaga, nie krzyczy i nie rozpacza przed Jezusem, tylko mówi, że i tak wszystko leży w Jego gestii. 

 Jezus wyciągnął rękę i dotknął go, mówiąc: «Chcę, bądź oczyszczony». I natychmiast trąd z niego ustąpił. 

Jezus chciał go uzdrowić, dotknął go, oczyścił i wyleczył. Trąd natychmiast z niego ustąpił. Tutaj się zatrzymajmy na chwilę. Wiemy, że Pismo Święte to podwójne dno. Nie możemy dostrzegać tylko tego, co widzimy, co czytamy. Jezus uzdrowił trędowatego i koniec historii.
Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy dzisiaj panuje trąd wśród nas. Czy dzisiaj ta choroba jest dalej aktualna?
Można by rzec, że tę chorobę mamy już za sobą, ludzkość sobie z nią poradziła. Otóż nie! Dzisiaj po ziemi chodzą ludzie trędowaci, a nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dzisiaj trądem jest pornografia, depresja, z którymi walczy tak wielu ludzi, niepewność, zakompleksienie...
Być może chciałabyś krzyknąć, że życie Ci się wali, że z mężem Ci się nie układa, że dzieci mają problemy, a Ty nie potrafisz dojść z nimi do porozumienia, że w szkole sobie nie radzisz, że nie widzisz sensu wstawania z łóżka, że nie możesz patrzeć w lustro, że tyle lat się starasz, a samogwałt nie daje Ci spokoju.

To jest nasz współczesny trąd, kochani! Być może jest jeszcze gorszy, ponieważ nie tylko zniewala ciało, ale i duszę. Ale my dzisiaj może boimy się zaryzykować. Boimy się pchać się, przepychać łokciami, aby za wszelką cenę dotrzeć do Jezusa, mimo możliwych nieprzyjemności z tego tytułu. Dzisiaj gorący katolicyzm jest już niemodny. Dzisiaj wydzielone są właśnie dzielnice dla wierzących, a wyjście z nich grozi śmiercią. Nie mówię o śmierci prawdziwej, a tej na płaszczyźnie psychicznej - wyzwiska, wyśmiewanie, niezrozumienie.

A co robił Jezus? Kobieta złapała się Jego szaty, a on natychmiast zapytał, kto Go dotknął. Kiedy przyszedł do niego człowiek z chorą ręką, kazał ją wyciągnąć, pokazać. Jezus chce żebyśmy przestali się chować, żebyśmy pchali się do niego, robili wszystko, żeby się do niego dostać. Zgrzeszysz? Biegnij do Jezusa, idź przeprosić, natychmiast. Kochasz swoją mamę? Zrobiłeś jej przykrość? Masz wyrzuty sumienia? Lecisz przeprosić, prawda? Kochasz Jezusa? No to nie mów Mu, "no wiem, że przesadziłem, ale przeproszę Cię na Wielkanoc, jak pójdę do spowiedzi. "

Zauważcie jak objawia się trąd - tu pojawia się ranka, tam pojawia się kolejna, jest ich coraz więcej, aż człowiek jest cały poraniony, no ludzie trędowaci wyglądali fatalnie, z ran wyciekała ropa, twarze stawały się aż fioletowe. 

Porównajmy to teraz do naszej duszy - jeden grzech malutki, tam kolejny i serce ma coraz więcej ran, aż jest tak poranione, że pojawia się zrzędliwość,odosobnienie, alkoholizm lub inne uzależnienia, kłopoty w małżeństwie, z dziećmi... Jeden grzech do drugiego i zbiera się cała wataha, która sprawia, że człowiek jest pokaleczony. W pewnym momencie zaczyna wydzielać się ropa w postaci złych słów, złośliwości, przykrości sprawianej innym. Ale naprawdę jest na to sposób. Dopchać się do Jezusa, który może nas wyleczyć, nawet kiedy naprawdę nie widać już ratunku. Ale musimy zaryzykować, musimy przyjść do niego, nie patrząc na konsekwencje. Postawić wszystko na jedną kartę, upaść na twarz i zapytać "Panie, czy chcesz? Bo Ty możesz wszystko".

Bo katolicyzm to nie jest święty spokój, to bitwa, walka, o duszę, o światłość i zbawienie. 


***


Po długiej przerwie, ale czuję ulgę, że znowu tu jestem. Zachęcam do czytania poprzednich wpisów, jeśli ktoś dopiero tu trafił. I proszę o wyrozumiałość, ponieważ naprawdę niewiele wiem, ale cytując Jana Twardowskiego "To co mam i to czego nie mam, zawsze jest komuś potrzebne". Może to niewiele właśnie komuś się przyda.

Z Panem Bogiem!





6 komentarzy:

  1. Cześć
    To cudownie, że wróciłaś. Dobrze piszesz, stawiasz trafne diagnozy. Nazywasz rzeczy po imieniu. I właśnie teraz, szczególnie teraz dobrze będzie, jeśli podzielisz się z nami wiarą. Dobrze, że odzyskałaś ducha po wyjściu z ciemności. Poznałaś smak oddalenie od Boga i na pewno głęboko zatęskniłaś.
    Będę czekał na kolejne wpisy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatęskniłam i to bardzo. Teraz bardzo dużo czasu spędzam na modlitwie. Po prostu modlę się pracując, ucząc się, wszystko na chwałę Pana Najwyższego. Szczerze przyznam, że wieczorem już nie mogę się doczekać porannej Mszy Świętej, bo będę mogła przyjąć Pana Jezusa...
      Głupio mi, że zrobiłam tyle błędów w ciągu kilku miesięcy, jakby to, co tu pisałam nie było dla mnie żadną nauką, jakbym była hipokrytką. Ale skoro się wyspowiadałam, Bóg tego nie pamięta, więc ja również muszę sobie wybaczyć.

      Pozdrawiam i dziękuję za cierpliwość.

      Usuń
  2. Wiem, co czujesz, bo miałam takie własnie załamanie po smierci taty, choc nie nastapiło z dnia na dzien. Ogromnie się ciesze, że wróciłaś, naprawdę:) dużo jest racji w tym co mówisz o rozważaniu i medytowaniu i wytłumaczyłas to znakomicie. Ja obecnie nawet o medytacji nie wspominam, bo do rozważania mi daleko...
    Co do czytania - ja na I roku studiów, zwłaszcza w II semestrze, czytalam bardzo mało, myslałam sobie, że nie mam w ogole czasu i jest to niemozliwe. Nieprawda, czas zawsze jest :) wystarczy wykorzystać 15 minut jazdy autobusem czy czekania na przystanku, przerwę między zajęciami lub kwadrans przed snem. A po tygodniu odkryjesz, że w taki sposób przeczytałaś całą ksiązkę, jak nie więcej :) nauczyło mnie tego recenzowanie książek, bo musiałam miec czas, by przeczytac pozycję i napisac recenzję, w końcu wydawnictwo czekało na link do recenzji egzemplarza, który mi wysłano :) czas zawsze znaleźć mozna, to kwestia organizacji. Mam nadzieję, że wrócisz do czytania, bardzo rozwija ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nawet nie chodzi o brak wiary. Męczyłam się z depresją. Kiedy nie widziałam sensu, słuchałam kazań księdza Pawlukiewicza z kościoła św. Anny w Warszawie. Gorąco polecam, jest dla mnie prawdziwym wsparciem, mimo, że nigdy się nie spotkaliśmy.
      Trzy miesiące po śmierci mamy zmarł mój ukochany wujek, więc naprawdę dużo ostatnio przeszłam, ale to nie będzie długa rozłąka, spotkamy się w niebie, bo nawet jeśli teraz jeszcze tam nie są, będę prosić do utraty tchu.

      Fakt, książki rozwijają, czytam książki ale tylko naukowe ostatnio.Kiedy biorę się za powieść mam wrażenie, że tracę czas, co staje się męczące. Wiem, że powieści też rozwijają, ale tak mało jest teraz wyjątkowych pozycji, a w koncu szkoda życia na marne książki. Nie do konca wiem, jak takie znaleźć, A też nie mam czasu na przekopywanie internetu. Być może Twój blog mnie trochę oświeci.

      Usuń
  3. Ciężkie chwile były za tobą, dobrze że jesteś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń