sobota, 10 maja 2014

Jak to w końcu z tą czystością jest? cz. 1


    Świat nazwie nas zacofanymi, nudziarzami albo idiotami, którzy marnują swoje życie. Czy tak jest naprawdę? Czy chęć zachowania czystości do ślubu jest głupie, nudne i niedzisiejsze?



Na początku może odpowiem na pytanie - czym właściwie jest RCS?
RCS to skrót od - Ruch Czystych Serc. Jest to grupa młodych ludzi (która stale się powiększa) walcząca o czystość.

"Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą!"
(Mt 5,8)

Kto może przystąpić do Ruchu Czystych Serc?
Każdy, kto pragnie ofiarować swoje życie Jezusowi i chce uczyć się od Niego kochać czystą miłością.

Jakie są wymagania?
Szczera gotowość wypełniania wszystkich zobowiązań zawartych w modlitwie zawierzenia (modlitwa zawierzenia niżej)

Kiedy można przystąpić do RCS?
W każdej chwili. Trzeba to jednak zrobić z pełną świadomością wszystkich słów zawartych w modlitwie zawierzenia oraz chęcią wypełniania tych słów.

Jak przystąpić do RCS?
- Pójdź do spowiedzi św.
- Przyjmij Komunię św.
- Omów modlitwę zawierzenia

A jeśli mi się nie uda?
Nie musisz się martwić. Każdy popełnia błędy, nikt nie jest idealny. Chodzi głównie o to, że PRAGNIESZ wypełniać słowa Jezusa Chrystusa. Kiedy już oddasz się Jego Miłości, pomoże Ci wytrwać w swoich postanowieniach.
Jeśli Ci się nie uda, musisz iść do spowiedzi, aby wyznać szczerze swoje grzechy i móc znowu przystępować do Komunii Świętej.

To była krótka informacja o Ruchu Czystych Serc. W pierwszej części artykułu postaram się przybliżyć Ci postać Karoliny Kózkówny, patronki RCS. Dodam tylko, że sama również do tego ruchu należę.

KAROLINA KÓZKÓWNA

We wczesnym dzieciństwie Karolina obdarzona została specjalną łaską: postanowiła należeć tylko do Boga. W sercu swoim przeżywała nieustanną radość. Była zdolną i sympatyczną dziewczyną, chętnie się uczyła. Z bardzo dobrymi ocenami ukończyła cztery klasy szkoły powszechnej.
Od najmłodszych lat czuła się apostołką Jezusa. Brała aktywny udział w życiu parafii, należała do różnych grup, jak np. Apostolstwo Modlitwy. Uczyła dzieci katechizmu, a zajęcie to dawało jej wielką radość. Była lubiana przez gromadkę dzieci, którym pożyczała religijne książki, objaśniała im tajemnice świętej wiary katolickiej i uczyła ich różnych modlitw. Najbardziej ulubioną modlitwą Karoliny był różaniec. Miała też wielkie nabożeństwo do Męki Pańskiej, Drogi Krzyżowej i Jezusa Eucharystycznego, którego często adorowała.

Dramat wydarzył się rano, 18 listopada 1914 roku, gdy żołnierz rosyjski z bronią w ręku wtargnął do domu rodziny Kózków. Pod pozorem nakazu wstawienia się do komendanta, kazał Karolinie i jej ojcu wyjść z domu. Przemocą skierował ich do lasu. Grożąc śmiercią ojcu zmusił go, by się oddalił. Zrozpaczony ojciec błagał go, by to raczej on został zabity, aż w końcu przerażony pobiegł do domostwa wujka Karoliny, by u niego szukać pomocy. Jednak Karoliny tego dnia nie odnaleźli. Dopiero po dwóch tygodniach ktoś z rodziny odszukał miejsce w lesie, gdzie leżało umęczone, martwe ciało dziewczyny z zakrzepłą krwią na ziemi.
Dzięki specjalnej pomocy od Pana, Karolina obroniła swą godność dziecka Bożego. Wybrała śmierć, by pozostać czysta, cała dla Boga, który ją ukochał i przygarnął do siebie. Karolina potwierdziła swą misję głoszenia Ewangelii przez śmierć męczeńską. Słowo martyr w języku greckim znaczy świadek.
Niedługo po jej męczeństwie na miejscu odnalezienia ciała postawiono krzyż oraz tablicę marmurową z napisem: "Ku pamięci szesnastoletniej Karoliny Kózkównej zamordowanej 18 listopada 1914 r." Poniżej umieszczono następujący wiersz:

"Kiedy najeźdźcy, jak wzburzona fala,
Jej wieś zalali, w las uprowadzonaZginęła z ręki dzikiego MoskalaPo krwawej walce śmiertelnie raniona.Droższą niż życie była dla niej cnota,Gdy w jej obronie stoczyła bój z wrogiem.Milszą śmierć sroga niż grzechu sromota,Więc męczennicą stanęła przed Bogiem".
Dnia 10 czerwca 1987 roku podczas Mszy św. na tarnowskich Błoniach, Sługa Boży Jan Paweł II ogłosił Karolinę Kózkówną - błogosławioną.
Bł. Karolina jest patronką dziewcząt i chłopców, którzy pragną doświadczyć radości czystej miłości. Zobowiązują się, by nie podejmować współżycia płciowego przed otrzymaniem Sakramentu Małżeństwa. Pielgrzymują oni do Zabawy pod Tarnowem, by tam przy jej grobie prosić Boga za jej pośrednictwem, o łaskę wytrwania w tym szlachetnym postanowieniu.
Pragną uczyć się od niej pięknej i odpowiedzialnej miłości.


***
Zacznę temat czystości właśnie biografią bł. Karoliny Kózkówny, żeby przejść do samej istoty czystości.
 Z Panem Bogiem. 

6 komentarzy:

  1. O Karolinie wiem co nieco, bo robiłam przed bierzmowaniem prezentację na jej temat :) spodobała mi się jej postać.Historia niezwykła.
    Nie wiedziałam, że istnieje taki nieoficjalny ruch. Biorąc pod uwagę stan mojej wiary, nici z mojego członkostwa, ale niezalznie od tego, jak wierzę, nigdy w zyciu nie chcę oddawać komuś czystości przed ślubem. I tak nie sądzę, bym kiedykolwiek wzięła ślub, bo nie czuję, żebym sobie poradziła dobrze z byciem matką, ale to już inna sprawa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Ruchu Czystych Serc jeszcze napiszę na blogu, pewnie w następnej notce.
      No właśnie biorąc pod uwagę stan Twojej wiary, powinnaś do Ruchu Czystych Serc wstąpić. Są nawet spotkania organizowane przez członków.
      Ja do RCS wstąpiłam, żeby wygrać walkę z uzależnieniem, gdyby nie to, na pewno samej nie udałoby mi się wygrać, ale Jezus mi pomógł.

      Na razie tak uważasz, ale kiedy się zakochasz, będziesz chciała założyć rodzinę, mówię Ci ;) znam wiele kobiet, które tak mówiły, a teraz są szczęśliwymi matkami.
      Jeśli chodzi o czystość przed ślubem - u mnie to też kwestia wychowania, moja mama też się tego trzymała i mnie również tak wychowała. Ale o tym napiszę w następnej notce :)

      Usuń
    2. WOSu trochę żałuję, ale nie chciałam się już męczyć przez cały kolejny, choć ostatni, rok. To trochę głupota, bo przerobiliśmy cały material, ale cóż :) i tak nie jest mi to potrzebne, chyba.
      Nie wiem, czy dałabym radę... Obecnie niezbyt często chodzę do Komunii, właściwie tylko na święta, a i to bym pominęła, gdyby nie pewien przymus ze strony rodziny.
      Jakie było to uzależnienie, jeśli mogę zapytać? To niesamowite, że dałaś radę je przezwyciężyć, cokolwiek to było. To dodaje wiele pewności siebie, wiem ile znaczy silna wola

      Usuń
  2. Był taki okres, że bardzo tęskniłam, ale nie umiałam z siebie nic wykrzesać - kiedyś byłam tak strasznie wrażliwa, że wpędzało mnie to w obłęd, teraz jestem tak bardzo obojętna.
    Faktycznie poważne uzaleznienie, tym bardziej podziwiam, że Ci się udało. Wydaje mi się, że takie uzaleznienie dotyka wiecej osob niz myslimy. Z trudnej przyszłości wynika jeden plus - istnieje mozliwość dania świadectwa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj :)
    Bardzo Ci dziękuję za komentarz i wizytę u mnie.
    Widzę, że nasze kościoły (mój - baptystyczny i Twój) mają pewną cechę wspólną.
    Mam nadzieję, że te różnice, które są, nie zniechęcą Cię do mojej pisaniny ;)
    Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Roksano, dziękuję Ci za ten link do mojego bloga :) kurczę, zupełnie zapomniałam jak to było być "taką" osobą. Niektóre słowa w tym poście mnie samą zaskoczyły, nie pamiętam już, jak to pisałam. Rzeczywiście byłam wtedy bardzo szczęśliwa... Zapomniałam tez o modlitwach, które poleciłam wtedy czytelnikom. Zaczełam je odmawiać przed bierzmowaniem, a gdy nadeszła chwila tego sakramentu, wtedy właśnie poczułam, że jestem prawdziwą chrześcijanką. Może powinnam do nich wrócić... Inna sprawa, że wtedy nie zdołałam odmówić ich do końca, przerwałam je.
    Ostatnio czuję, że coś się w moim życiu duchowym dzieje. Tzn. nie nawróciłam się, nie... Po prostu widze coraz więcej znaków, jakkolwiek to brzmi. Kiedy jakiś czas temu czytałam książkę o chłopcu, który wrócił z nieba, emocje trzymały mnie przez kilka dni, co rzadko mi się zdarza, rozmawiałam szczerze z Bogiem codziennie, po trochę, żeby nie poczuć znów, że jestem znużona i żeby to mnie nie zniechęciło, i tak właśnie jednego dnia byłam o krok od wyznania Mu, jak bardzo chcę, by wrócił do mojego życia. Poczułam jednak w sercu lekkie zmęczenie i stwierdziłam: nie, odłożę to na jutro, jeśli wyznam to teraz i za bardzo się pospieszę, efekt może być odwrotny. Okazało się jednak, że ten jeden dzien był o jednym dniem za dużo.. Uległam kilku pokusom, świadomie popełniłam jakieś grzechy i te chwile poruszenia serca już nie wróciły. Ale mimo to byłam bardzo blisko... Mam nadzieję, że powoli - oby powoli, bo nie dam rady tego unieść, jeśli wiara spadnie na mnie z taką gwałtownością jak ostatnio - wrócę. Kupiłam nawet Pismo Swięte (żeby mieć takie swoje, w którym mogę robić notatki), ale bardziej z pobudek literackich, bo zawsze wydawało mi się, że to wielkie źródło inspiracji, ale może coś z tego będzie...

    OdpowiedzUsuń