piątek, 2 maja 2014

Kobiecość dzisiaj


W dzisiejszych czasach ciężko być kobietą. Zewsząd mówi nam się, że mężczyźni nie są nam do niczego potrzebni, kobieta powinna się wyzwolić, uprawiać seks dla przyjemności, chodzić na dyskoteki, uwodzić mężczyzn. Uwodzenie mężczyzn - kobiety często mierzą swoją wartość przez pryzmat tego, ilu mężczyzn się za nimi obejrzy na ulicę, powie komplement, a kiedy inne kobiety nas nienawidzą, to pewnie jest zazdrość.



 A może nie lubią Cię, ponieważ uwodziłaś jej mężczyznę? Obrażasz ją swoim zachowaniem? Możliwe, że jesteś bardzo ładna i kobieta Ci po prostu zazdrości, zdarza się.
Jednakże najpierw szukajmy swoich błędów, inni niech martwią się swoimi.
Często zastanawiałam się, jak kobieta powinna się zachowywać. Może zaczesywać włosy do tyłu, nosić sukienki za kostki i być skromna, nie odzywać się. Nie. Kobieta musi ładnie wyglądać, umalować się, uczesać ładnie, ubrać się dobrze. Kobieta powinna o siebie dbać. Bóg stworzył kobietę, aby wyglądała pięknie, oczywiscie nie tylko po to. Dostałyśmy piękne ciało, jest to Dar od Pana Boga. Trzeba ten Dar odpowiednio przyjąć.
Wyobraźcie sobie taką sytuację - malujecie obraz, wkładacie w to bardzo dużo pracy, a na końcu z obrazu wychodzi postać i mówi, że obraz jest "obleśny". Byłoby Wam przykro, prawda? A co każda z nas mówi często przed lustrem? "Ale mam mało włosów", "Znowu wyskoczyły mi pryszcze", "No i jaka tu jest sprawiedliwość, że ja mam wąskie usta, ale tej Zośki z klasy są takie piękne i kształtne". Mi również niektóre rzeczy we mnie nie pasują. Jednakże staram się jakoś to zaakceptować, ewentualnie poprawić, zwrócić uwagę na coś innego. Jestem szczupła, ale też czasami trochę mi się przytyje, staram się wtedy to zrzucić, ponieważ moim zadaniem jest między innymi dbać o ciało, ponieważ ciało to świątynia Ducha Świętego. 

Czystość to duża odpowiedzialność.

Drogie Kobiety!
Jestem jedną z Was. Jest mi czasami ciężko, chciałabym się podobać, chciałabym słyszeć komplementy. Podoba mi się ktoś, może z nim kiedyś będę. Raz czułam niesamowicie silny pociąg do pewnego mężczyzny. Sam jego dotyk miał na mnie bardzo duży wpływ. Wszystkie moje zabezpieczenia mnie zawiodły. Mówiłam nawet do mojej przyjaciółki, że nie wiem, czy wytrzymam i nie zniszczę wszystkiego, co zrobiłam - nie złamię ślubów czystości. Jak się skończyła cała ta historia? Okazało się, że to nie była miłość mojego życia. Już nawet nie mam z nim kontaktu. Warto byłoby tracić czystość dla takiego człowieka? Bóg dzięki temu ukazał mi, że nie warto. Czasami spotykam kobiety, które nie mają poczucia własnej wartości. Podbudowują swoje ego każdym gwizdaniem mężczyzn, klepnięciami w pupę, uwagami, czego by to z nią mężczyzna nie zrobił. Nie tędy droga. Musimy wiedzieć, ile jesteśmy warte bez tego, musimy czuć, że jest jeden mężczyzna, który kocha nas tak bardzo, że zrobi dla nas wszystko, nawet odda dla nas życie - mówię o Chrystusie.
Wiecie jaki mężczyzna czuje się wyjątkowy, kiedy kobieta oddaje mu swoje dziewictwo? Wie, że nikt wcześniej nie miał jej całej, że nikomu nie oddała swojego ciała. Nie chciałybyście dać tego prezentu mężczyźnie, który spędzi z Wami resztę życia?
Mężczyzna jest innym rodzajem człowieka. Można powiedzieć, że to inna rasa :)
Myślą oni praktycznie, lubią działać, my natomiast bazujemy na emocjach, uczuciach, sferze duchowej. Nie dajmy się mężczyźnie uprzedmiotowić! Jeśli on wczoraj spał z Zośką, dzisiaj pójdzie do łóżka z Tobą, a jutro spotyka się z Anką, to kim Ty dla niego jesteś? Jedną z wielu, prawda? Czy to dobrze wpływa na Twoje poczucie własnej wartości?
Na samym początku mamy wyrzuty sumienia, potem coraz bardziej je wygłuszamy.
Mama zawsze powtarzała mi, że mężczyzna z chętną kobietą się prześpi, a pełną godności i szacunku do samej siebie - pokocha.
Kiedy oddajemy się mężczyźnie tylko dlatego, że powiedział nam, że nas kocha, że dał nam kwiatka, bo to już piąta randka, albo jesteśmy ze sobą kilka miesięcy i on nalega, a potem dajmy na to się rozstajemy, czy nie cierpi się bardziej?
Wiele moich koleżanek opowiadało mi o swoim pierwszym razie - nie są już z tymi chłopakami. Jak się teraz czują? "A ja mu oddałam swoje dziewictwo" - te słowa słyszę najczęściej. To zwiększa ból, wyrzuty sumienia...
Dziewictwa już nie odzyskamy, ale można się przecież nawrócić. Ciężej jest takiej kobiecie, ponieważ poznała smak seksu, ale dla Chrystusa warto, On leczy nasze dusze.

Media, radio, czasopisma, nawet muzyka nam tego zadania nie ułatwia. W dzisiejszym świecie czystość to jakaś błahostka, zniewolenie człowieka...
Ale niech każda z nas zada sobie pytanie - czy to nie oddawanie się wielu mężczyznom nas zniewala?  Czy czujemy się dobrze, kiedy mężczyzna "zrobi co swoje", zapnie rozporek i wyjdzie, nawet nie mówiąc nam "do widzenia". On już nie chce nas widzieć. On już nas widział - całe.

Kiedyś bardzo przeklinałam. Brzmiało to okropnie, a ja czułam się taka fajna. Czy zrobiłabym to kiedyś przy mojej mamie? Przy rodzinie? Nie, ponieważ wiedziałam, że jest to nieprzyzwoite. Dzisiaj kiedy idę gdzieś i mijam kobiety, które przeklinają - dopiero dostrzegam, jak to musiało wyglądać dla osób, które mnie wówczas obserwowały. Na pewno nie wyglądało to kobieco.

Dzisiaj mało jest delikatnych, głębokich i uśmiechniętych kobiet. Czemu się nie uśmiechamy? Ponieważ nie czujemy się pewnie w swoim ciele. Z magazynach są te piękne, opalone, szczupłe kobiety z dużym biustem i bujnymi włosami. W filmach pornograficznych są kobiety kipiące seksem, na które mężczyźni patrzą z pożądaniem. Czy któryś z nich chciałby z taką kobietą być? Nie! Nawet przez moment o czymś takim nie pomyśli. "Ulży sobie" i zapomni. To my, kobiety, mamy wpływ na to, jak postrzega nas płeć przeciwna. Można nas szanować, kochać, pożądać i lubić - wszystko zależy od naszego zachowania, sposobu bycia, od naszej opinii na swój temat. Zrzędliwa, niezadbana, szczupła brunetka może wywrzeć gorsze wrażenie niż zadbana, uśmiechnięta blondynka z lekką nadwagą. Chodzi też o to, czy my siebie akceptujemy.

(...) Dziękujemy ci, kobieto-matko, która w swym łonie nosisz istotę ludzką w radości i trudzie jedynego doświadczenia, które sprawia, że stajesz się Bożym uśmiechem dla przychodzącego na świat dziecka, przewodniczką dla jego pierwszych kroków, oparciem w okresie dorastania i punktem odniesienia na dalszej drodze życia.Dziękujemy ci, kobieto-małżonko, która nierozerwalnie łączysz swój los z losem męża, aby poprzez wzajemne obdarowywanie się służyć komunii i życiu.Dziękujemy ci, kobieto-córko i kobieto-siostro, która wnosisz w dom rodzinny, a następnie w całe życie społeczne bogactwo twej wrażliwości, intuicji, ofiarności i stałości.Dziękujemy ci, kobieto pracująca zawodowo, zaangażowana we wszystkich dziedzinach życia społecznego, gospodarczego, kulturalnego, artystycznego, politycznego, za niezastąpiony wkład, jaki wnosisz w kształtowanie kultury zdolnej połączyć rozum i uczucie, w życie zawsze otwarte na zmysł „tajemnicy”, w budowanie bardziej ludzkich struktur ekonomicznych i politycznych.Dziękujemy ci, kobieto konsekrowana, która na wzór największej z kobiet, Matki Chrystusa — Słowa Wcielonego, otwierasz się ulegle i wiernie na miłość Bożą, pomagając Kościołowi i całej ludzkości dawać Bogu „oblubieńczą” odpowiedź, wyrażającą się w przedziwnej komunii, w jakiej Bóg pragnie pozostawać ze swoim stworzeniem.Dziękujemy ci, kobieto, za to, że jesteś kobietą! Zdolnością postrzegania cechującą twą kobiecość wzbogacasz właściwe zrozumienie świata i dajesz wkład w pełną prawdę o związkach między ludźmi. 
Jan Paweł II 



Nowenna do św. Moniki
(odmawia się przez 9 kolejnych dni)
Święta Moniko, stroskana żono i matko, jakże wiele smutków przeszywało Twoje serce przez całe Twe życie. A jednak nigdy nie popadłaś w rozpacz ani nie straciłaś wiary. Z zaufaniem, wytrwałością i głęboką wiarą modliłaś się codziennie o nawrócenie swego męża oraz ukochanego syna, Augustyna. Twoje modlitwy zostały wysłuchane. Wyproś dla mnie taki sam hart ducha, taką cierpliwość i takie zaufanie do Boga, jakie Ty miałaś. Wstawiaj się za mną, droga św. Moniko, aby Bóg życzliwie wysłuchał mojej prośby za...... (tu wymień swoją intencję) i wyproś mi łaskę przyjęcia Jego woli we wszystkim. Przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana, który żyje i króluje z Bogiem Ojcem w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

10 komentarzy:

  1. Roksano, dziękuję Ci za ten wpis i jeszcze bardziej dziękuję Ci za to, że się do mnie odezwałaś, że pamiętałaś mnie z moich poprzednich blogów :) Przez chwilę pomyślałam nawet, że to jakiś znak.
    Mówisz, że masz nadzieję, że wrócę kiedyś na blog aborcji-powiedzmy-nie. Otóż, nie sądzę, bym tam wróciła. Dlaczego odeszłam? Moja wiara osłabła, a co za tym idzie, niezbyt czułam już "to coś", co pchało mnie do prowadzenia bloga. Dziś o mojej wierze trudno cokolwiek powiedzieć - wiem, co spowodowało, że jestem tak daleko od Boga; śmierć taty, zbyt wrażliwe sumienie, długo by opowiadać. Blog zamknęłam. Jednak owocem tamtego okresu, kiedy broniłam nienarodzonych, jest jedna z wielu napisanych przez mnie od czasów dziecinstwa ksiązek - tylko że ta jest wyjątkowa (a przynajmniej była dla mnie, bo o coś walczyłam), bo mówi o Bogu, aborcji i staje po tej dobrej stronie. Żadna fantastyka, żadna wielka rozrywka - ta książka o czymś mówi. Niestety to była ostatnia książka jaką napisałam - nie piszę już od 1,5 roku i bardzo mnie to gryzie, wciąż próbuję i nie potrafię, a wręcz odczuwam, że juz od tego odwykłam i już do tego nie wrócę. Boli mnie to, bo pisanie było jedyną rzeczą, która sprawiała, że byłam wyjątkowym człowiekiem, mogłam mieć "misję", mogłam coś przekazywać ludziom.
    Ostatnio żywiej zainteresowałam się polskimi autorami, rozmawiałam nawet z kilkoma, którzy wydali książki i znalazłam odpowiednie wydawnictwo. Jakiś impuls sprawił, że bardzo zapragnęłam wysłać powyższą książkę i ją wydać. Przecież jestem na studiach, w sile wieku, kiedy spełniać marzenia, jeśli nie teraz? Kiedy coś wydać, jeśli już nie piszę? Może to pozwoliłoby mi uwierzyć w siebie i jakoś ruszałabym z pisaniem... Ale potem, zanim tę książkę wysłałam, naszły mnie wątpliwości - boję się krytyki. Nie jestem już tak wierząca, by dać sobie z tym radę, by wierzyć, że walczyłam wtedy o coś dobrego, pisząc tę książkę. Chciałabym po prostu spełnić swoje marzenie i ją wydać, ale boję się, że krytyka ze strony ludzi zupełnie zablokuje moje pisanie. "Przeciwnicy" uznaliby tę książkę po prostu za propagandę.
    Twój komentarz u mnie totalnie mnie zaskoczył i znów mnie coś zakuło w sercu - a jeśli to znak, że powinnam spróbować? Że jestem głupia, że tak się boję? Przypomniałaś mi o moim zapomnianym blogu, który rzeczywiście miał być prowadzony do końca świata i jeden dzień dłużej - tylko że nawet gdy został zamknięty, był prowadzony dalej - tym razem właśnie w postaci powyższej książki.
    Mówię Ci to wszystko, bo w jakiś sposób swoim pojawieniem się u mnie przypomniałas mi, że chciałam zrobić w życiu coś wielkiego i że pisanie miało mi to umożliwić.
    Byłabym wdzięczna, gdybyś się odezwała do mnie i powiedziała mi, co o tym wszystkim myślisz :) Wiem, że jesteś wierząca i Twoja ocena nie będzie zbyt obiektywna, ale zależy mi na niej.

    P.S. I serdecznie dziękuję za ten wpis ;) cieszę się, że podjęłaś się jednak prowadzenia takiego bloga, to już chyba wymarły gatunek i na żaden taki dawno nie trafiłam. A wpis bardzo przemówił mi do serca, to chyba coś do mnie. Właśnie po raz kolejny stosuję dietę, odchudzam się, ćwiczę. Chcę móc założyć sukienkę i nie wstydzić się swojego ciała, ale chyba nie myślę o tym w odpowiedni sposób. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem to Ty mnie zaskoczyłaś. Nie sądziłam, że odpowiesz na mój komentarz. Oczywiście z chęcią pomogę Ci rozwiać Twoje wątpliwości. Pamiętam Ciebie z dawnych lat. I przyznam Ci całkiem szczerze - byłaś dla mnie wzorem. Wcale nie przesadzam. Byłaś dużym wzorem. Po pierwsze zawsze mój blog wydawał mi się brzydszy od Twojego - a to jesli chodzi o szablon, a adres, czy nawet wpisy. W swoim życiu zawsze doszukuję się wzorów. Jest taka Sylwia, która dla mnie jest ideałem artystki, Ania, która swoim samozaparciem zawsze mi imponowała i Ty, droga Awanturnico, zawsze byłaś dla mnie wzorem blogerki. Nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że towarzyszyłaś mi zawsze, odkąd zaczęłam? Masz jedną cechę, którą ja również posiadam - od czasu do czasu blog Ci się znudzi i zmieniasz adres :) Takie odświeżenie. Pamiętam Twoje wpisy, kiedy zmarł Twój tata. Pamiętam Twoje wyrzuty sumienia. Pamiętam, że jeszcze wtedy mówiłaś o godzinkach za niego. Cóż się potem stało? Nie straciłam rodzica, nie mogę nawet wyobrazić sobie jaki to ból, jednakże bardzo bliska mi osoba jest teraz chora. Postanowiłam odmawiać za nią nowennę pompejańską.
      Pozwolę sobie zacytować fragment artykułu w znanym czasopiśmie dla młodzieży - "Miłujcie się":
      "Wyobraźmy sobie następującą sytuację: ktoś z naszej rodziny potknął się na śliskiej drodze i upadł. Teraz leży w szpitalu z zagipsowaną nogą na wyciągu, obolały i całkowicie zdany na innych. Cierpienie naszych bliskich i nas boli. W powyższej sytuacji zrobilibyśmy wszystko, nie szczędząc czasu, wysiłku, ani kosztów, aby przynieść choć trochę ulgi choremu. Czuwalibyśmy przy jego łóżku, przynosilibyśmy mu domowe obiady, kupowalibyśmy mu najlepsze lekarstwa, starali się o dodatkowe konsultacje lekarskie dla niego, o opiekę pielęgniarską itp., itd. (...) "
      Twój tata nie żyje na ziemi. Płakanie, nienawiść, złość, nawet wyrzuty sumienia nic nie dadzą. Czasami, kiedy myślimy, że czegoś nie powiedzieliśmy, nie przeprosiliśmy, wyrzuty sumienia mogą zdejmować człowiekowi sen z powiem, wiem o tym, jednakże Twój tata potrzebuje Cię teraz o wiele bardziej. Wiem, że masz problemy z wiarą, ale pomyśl, wcześniej w to wierzyłaś, to gdzieś w Tobie jest - Twój tata potrzebuje Twojej modlitwy.
      "(...) Tymczasem o wielu z tych dotkliwie i długo cierpiących zupełnie zapomnieli ich bliscy. Mogliby przynieść im ulgę albo nawet uwolnić ich od cierpień, ale nie czynią tego. Płakali na pogrzebie, płakali potem. Nie pomyśleli jednak przy tym, że sam płacz zupełnie w niczym nie pomaga opłakiwanym. To trochę tak, jak gdyby smucić się nad tym, że ktoś złamał nogę, ale nic dla niego nie zrobić, poprzestając jednak na odczuwaniu smutku."

      Usuń

  2. Postaram się być jak najbardziej obiektywna. Byłam bardzo wierząca, a potem przez pół roku naprawdę NIC. ZERO. Nawet przestałam się modlić. Potem zaczęłam, ale do NIKOGO. Kompletnie nie czulam, że się modlę. Był nawet okres, że spowiadałam się z tego, że nie czuję spowiedzi. Wiesz, co mi wtedy powiedział spowiednik? Powiedział mi, że był to najpiękniejszy moment mojej wiary - wytrwać mimo tego, że nie czuje się obecności Chrystusa.
    Wyobraź sobie, że Matka Teresa z Kalkuty przez ostatnie kilka lat swojego życia kompletnie nie czuła Boga podczas modlitwy i wiesz, co mówiła? "Panie, nie czuję Twojej obecności i ten brak czucia ofiarowuje Tobie".

    Myślę, że łatwiej być wierzącym, będąc np. św. Faustyną czy ojcem Pio. Oni widzieli Boga, więc to dla nich było oczywiste, że istnieje. My opieramy się tylko na wierze.

    Mam taką propozycje - postanów sobie, że będziesz przez miesiąc odmawiała jedną dziesiątkę różańca. To jest około 10 min dziennie. Na początku to pewnie będzie klepanie z pamięci, ale potem, kto wie, może coś zadrży?

    Wierzyłaś kiedyś bardzo, pamiętam. Nie tęsknisz za Nim? Ja pamiętam, że bardzo tęskniłam. Wcześniej byłam taka szczęśliwa, nic mną nie mogło zachwiać, a potem taka pustka. To była dla mnie próba, wiem o tym, chodzi o to, żeby wytrwać.

    Pamiętaj też o swoim tacie, on Cię bardzo potrzebuje.

    A teraz dalej, jeśli chodzi o ksiażkę - mówisz, że nie czujesz się pewna siebie, rozumiem, w dzisiejszych czasach ciężko o to. Tylko widzisz, nie spróbujesz - nie przekonasz się. Tak zwyczajnie po ludzku, jeśli nie spróbujesz będziesz żałowała całe życie, bo może by się udało, a z kolei jeśli spróbujesz i nie wyjdzie, to być może cos będzie można poprawić, ktoś Ci coś doradzi...

    Kochałaś to, tak jak mówisz, teraz przerwałaś i bardzo ciężko jest wrócić do tego po tak długiej przerwie. Nawet rozpocząć coś trudno, rozumiem, bo sama zajmuję się aktorstwem i wiem, jak po trzech miesiącach nieobecności w studiu aktorskim będzie mi ciężko wrócić, bo się zasiedziałam, bo głos już nie ten, bo pozapominałam jak to jest. Ale pamiętaj, kiedy już napiszesz jedną stronę, potem następną i kolejną, znowu poczujesz dawną miłość, bo to jest właśnie pasja. Pisałaś pięknie, wiesz jak cięzko mieć na blogu czytelników, no nie oszukujmy się, każdy chce popularności swojego bloga i im krótszy wpis, tym łatwiej się czyta, a opowiadania czyta się byle jak, bo nikomu nie chce się czytać całości, aby odrobić pańszczyznę, napisać komentarz i moze wejdzie do mnie ;)
    No, a Ciebie czytali - komentarze na to wskazywały. To Twoje opowiadanie kryminalne było bardzo ciekawe, jeszcze wtedy trafiłam na kilka rozdziałów, ale potem weszłam na bloga i nie mozna było przeczytać innych rozdziałów, bo usunęłaś szeroką listę (to jeszcze na Onecie było). Miałaś taki zapał, który gdzieś tam w Tobie drzemie, na sto procent. Tylko weź to obudź.

    Wiesz jaki jest sposób na strach? Bo odwaga to nie jest brak strachu, tylko poczucie, że jest coś ważniejszego od strachu. A marzenia są ważniejsze niż strach, wiesz o tym.

    Spróbuj! No co Ci szkodzi? Zabiją Cię? Albo obrażą? Codziennie setki ludzi próbuje z pisaniem. Rowling biegała po wydawnictwach i nikt nie chciał przyjąć jej książki. Gdyby się w pewnym momencie poddała, nie byłoby Harry'ego Pottera, prawda?

    Ty o coś walczysz!! Aborcja to coś okropnego, to zabójstwo! Może właśnie jakaś matka chce usunąć swoje dziecko, a Ty się boisz? Na bloga nie każdy wejdzie, a ksiązka to książka. Jak nie teraz, to popraw i wydaj innym razem.

    Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele dla mnie znaczy to, ze poswieciłas swój czas, by mi odpowiedziec. Widzisz, ja wierze, ze Bóg jest. Modle sie codziennie, zwlaszcza moje wieczorne modlitwy sa długie, odmawiam dziesiatk rózanca, kilka czastek koronki do Miłosierdzia, inne pokrótsze modlitwy. Ale to jak zaklecia - odklepię, to mama bedzie zdrowa, bedziemy miec wszystko, czego potrzebujemy. A ja jestem pusta. Nie chodzi o to, ze przestałam wierzyc. Kiedy wierzyłam tak mocno, mocno, miałam b.wrazliwe sumienie. To mnie niszczyło psychicznie, bo drżałam nad wszystkim, co robiłam i o czym myślałam. Potem zmarł tato i przyszło otępienie. Musiałam sie znieczulic, zeby nie czuc - zwlaszcza strachu o mame. I tak zostalo do dzis. Nie wiem czy kiedykolwiek wróce - nie sadze...
      Co do pisania, wiem, ze nie jestem w tym zbyt dobra. Bedac w wieku w jakim jestem powinnam pisac lepiej i realizowac ambitniejsze pomysły. Tylko trudno sie rozwijac kiedy człowiek nie pisze, a czyta tylko te współczesne ksiazki, które nie wnosza nic. Bo dzisiejsza literatura jest na dnie - byle akcja, byle rozrywka, zadnych celów. I chocby człowiek chciał inaczej, to przeciez je, czym go karmią. I ja nie potrafie pisac rzeczy 'wzniosłych'. Kiedys nie przyjeto HP do druku bo wydawnictwa odrzucaly ksiazki które uwazaly za nieodpowiednie. Poziom literatury jakos sie utrzymywał choc wiele duzo wartych ksiazek przepadło. Dzis mozna wydac wszystko i wszedzie. Ta mysl mnie dobija. Nie chce po prostu wydac ksiazki choc to moje marzenie. Chce pisac dobrze. Byc w tym naprawde dobra. Czuje ze juz tego nie potrafie choc kiedys byłam na dobrej drodze, nawet moje blogowe wpisy sa gorsze.
      Mój zapał osłabł i wszystko we mnie umarło. To Ty masz teraz w sobie taki entuzjazm. Moze uda Ci sie mnie nim zarazic. Coz, dla mnie byłaby to nowa szansa. Jeszcze raz dziekuje :)

      Usuń
    2. Cóż, nie wiem, czy to Ci pomoże, ale opowiem Ci o pewnym momencie mojego życia. Tak samo jak Ty, miałam zbyt wrażliwe sumienie. Spowiadałam się nawet dwa razy w tygodniu, bałam się grzechu jak diabeł święconej wody (myślę, że to bardzo trafne porównanie). Najgorsze było to, że poszłam do spowiedzi, powiedziałam o wszystkim, czułam się wolna, a na drugi dzień znowu czułam się brudna, znowu czułam zniewolenie, nie przyjmowałam nawet Komunii Świętej. To było błędne koło. Moja "wiara" mnie zniewoliła, przez moją, delikatnie mówiąc "dewocje". Przez to błędne koło nie umiałam uwierzyć z miłość Boga, to było dla mnie chore. Punktem zwrotnym była spowiedź u pewnego księdza, który powiedział do mnie, że nie wie, czemu do niego przyszłam, ponieważ nie mam grzechów podlegających spowiedzi. Starszy mężczyzna, doświadczony i pokazał mi, że przesadzam. Ja już nawet normalnej muzyki nie słuchałam, z mojego pokoju wylatywały tylko dźwięki muzyki kościelnej. To mogło też mieć wpływ na Twoją wiarę, spowodować, że osłabła. Dzisiaj czujesz pustkę, doskonale rozumiem.
      Kwestie wiary to bardzo subtelne tematy, czujesz się zraniona, ciężko Ci, rozumiem, czasami po prostu w takim właśnie stanie trzeba wytrwać. To też świadczy o naszej wierze, że nie odwrócimy się mimo braku zapału. Kiedyś przeczytałam pewne słowa, nie pamiętam ich dokładnie, więc będę parafrazować - Czasami nasza modlitwa jest pełna żaru, czasami naprawdę gorąca, ale najczęściej oschła, oschła, oschła. Sztuka w takiej modlitwie wytrwać.
      Łatwiej jest modlić się z żarem, ponieważ to takie budujące, aż się chce, prawda?
      Ale jeśli przetrwasz obecny okres - nic Tobą nie zachwieje :)
      Obiecuję, że dzisiaj zmówię za Ciebie Koronkę do Bożego Miłosierdzia i modlitwę do św. Teresy.

      A jeśli chodzi o pisanie - Ok. Stop. Chcesz się jeszcze szkolić, to świetnie! Więc może wstrzymaj się z udostępnianiem tej książki komukolwiek? Wiem, że studiujesz teraz, co zabiera dużo czasu, ale skoro to Twoja pasja, może obiecaj sobie, że pójdziesz na jakiś kurs pisarski. Znalazłam Ci parę stron w internecie:
      http://www.pasjapisania.pl/
      http://www.pasjapisania.pl/warsztaty.aspx
      http://jak-pisac.zlotemysli.pl/
      http://www.akademiawolnegoczasu.pl/warsztaty-i-kursy/rozwoj-osobisty-warsztaty-i-kursy/warsztaty-pisarskie

      Dużo czytasz, co wyczytałam z Twojego bloga i w sumie dobrze pamiętam. Fakt, dzisiaj pisze się tylko o wampirach i seksie, bo to się najlepiej sprzedaje. Dlatego właśnie musisz zabłysnąć! A czasami potrzeba dużo pracy, żeby coś osiągnąć.
      Obejrzyj ten filmik, dobrze? Mi dał dużo motywacji:
      http://www.youtube.com/watch?v=E2X8SHixNdo

      Jest tam wiele innych filmów z tej serii - dają do myślenia. Tylko nie wpędź się w obsesję jak moja kolezanka - ogląda wszystko to bez przerwy, jedząc batoniki i po obejrzeniu filmiku wchodząc na Facebooka ;)
      Wiesz co? Mam świetny pomysł. Mam dla Ciebie świetną książkę do przeczytania: "Człowiek śmiechu" Wiktor Hugo.
      Jak sama wiesz, to nie jest pisarz współczesny, ale ta książka jest NIESAMOWITA. Po prostu niesamowita.
      Mam jeszcze dla Ciebie stronę, gdzie napisano o 25 książkach z 2012 roku, według autora, najlepszych.

      Pozdrawiam
      PS: Rozumiem, że na Twoim blogu nie odpowiadać, bo skasowałaś?

      Usuń
    3. Przez to wszystko zapomniałam wstawić adres tej strony z książkami ;)

      http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,129867,13088479,25_najlepszych_ksiazek_2012_roku.html

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. Hej Roksi! Doskonale wiem o czym piszesz, bo przecież znam sporo wydarzeń z Twojego życia, a i tak utożsamiam się opisami danych sytuacji, z opisami kobiety, które tam umieściłaś. Niektóre Twoje przemyślenia pasują do moich, ale to są Twoje słowa, które trafiają prosto do mojego serducha. Czytając to czuję się jak w bursie, bo wciąż dobrze pamiętam jak mówiłaś mi równie mądre słowa, gdy leżałam na Twoich kolanach. Podbudowywujesz mnie i utwierdzasz w moich przekonaniach, ale również przypominasz, że Boga nie ma w moim życiu. Nie modle się, nie chodzę do Kościoła, nie rozmawiam z Bogiem. Czy czuję się gorzej? Nie. Czy mi z tym źle? Nie. Po prostu nie pamiętam jak to jest, gdy On jest obok mnie. Ostatnio chciałam pomodlić się za maturę, ale pomyślałam: "Jasne, jak potrzeba Ci czegoś to się modlisz do Boga." i zrezygnowałam.

    Karolina.
    P.S. Włosomaniactwo wszędzie!!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Droga Karolino!
      Bóg jest w Twoim życiu. To nie jest tak, że jak w niego nie wierzysz (skrajny przykład) On znika. Jest przy Tobie cały czas. Jak najlepszy przyjaciel, który tylko czeka, aż poprosisz go, żeby wszedł do Twojego domu. Słuchaj! On czeka pod drzwiami i marznie. Puka i puka a Ty nie chcesz mu otworzyć.

      Niepotrzebnie zrezygnowałaś. Bóg czasami zsyła na nas nawet niefortunne wydarzenia i czeka, aż wtedy zawołamy do Niego "Ratuj mnie!". Cieszyłby się, gdybyś się pomodliła do Niego o tą maturę. Można byłoby powiedzieć, że nie ma on honoru, bo poniżany, oczerniany i wyśmiewany, zawsze czeka. Ale to nie tak. On Ciebie kocha tak mocno, że wysłał swojego Syna na śmierć za Ciebie. Czy ktoś na Ziemi Cię tak kocha? Absolutnie nie!
      Dzisiaj pomodlisz się o zdanie matury, jutro podziękujesz za łatwy zestaw, a w czerwcu podziękujesz za świetne wyniki.
      On się ucieszy!
      A dodatkowo, może porozmawiasz z nim pomiędzy tymi "wydarzeniami"/
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz

      Usuń
    3. Wiesz, że to nie jest łatwe, prawda? To taka walka.. Kojarzysz tę reklamę, w której na ramieniu człowieka siedzi mały aniołek, a na drugim diabełek? Właśnie tak teraz się czuje. Z jednej strony słyszę: " Otwórz te drzwi", a z drugiej: "Daj spokój". Jakby ktoś mnie rozrywał, jakbym miała w sobie dwie niezgodne osoby.

      Usuń